niedziela, 14 grudnia 2014

STAN WOJENNY.

Minęła kolejna rocznica wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. W początkowej jego fazie problemem swobodne poruszanie się nawet po najbliższej okolicy. I po godzinie 22. Kilka razy po tej godzinie przechodziłem obok patrolu, ale patrol mnie nie zatrzymywał do kontroli. Patrol odwracał się do mnie plecami, dzięki czemu, nie musiał mnie widzieć.
W pracy podsuwano jakieś zobowiązania do podpisania. Nie wiem jak to wyglądało, gdyż tego czegoś nie podpisałem. Odpowiedziałem, że mam umowę z zakładem pracy już podpisaną i nie innej nie podpiszę. Nie byłem internowany, bo nie byłem aktywistą Solidarności. Dziś ze wstydem muszę się przyznać, że należałem do tego związku, a ulgę przynosi mi fakt, że krótko.
Solidarność była zdelegalizowana. Kiedy znowu można było zakładać i należeć do innych związków zawodowych, niż "jedynie słuszne", nie wstąpiłem do żadnego. Pozostałem bezwiązkowy, tak samo, jak i bezpartyjny. Stan wojenny mnie nie cieszył i czekałem z niecierpliwością na jego zniesienie.
Strajki uważałem i uważam za szkodliwe dla kraju. Nie chciałem w nich brać udziału. Zdarzyło się raz, że grożono mi pobiciem, jeśli nie będę strajkował. Skończyło się na pogróżkach. Nikt mnie pobić nie próbował. Okres trwania stanu wojennego przetrwałem niemal zupełnie spokojnie. Jednak był w tym czasie pewien incydent, którego prawdziwe skutki odczułem dopiero w rzekomo wolnej Polsce!

sobota, 8 listopada 2014

PASTA DO PODŁOGI

Wspominając szkolne lata, przypomniała mi się pasta do podłogi. Pasta do podłogi, przypomniała mi mój dom rodzinny. Widzę tatę malującego podłogę, a potem pastującego ją i froterującego. Te prace były także naszym udziałem, kiedy trochę podrośliśmy. Wspominam drewniane podłogi, których już jest chyba coraz mniej w domach. Podłogi z desek, zastępują różne panele podłogowe, ale to nie jest to samo co deski, albo parkiet. W przeciętnym mieszkaniu, w blokach, pod dywanami znajduję się wykładziny z tworzywa, znacznie rzadziej panele. Z ciekawości, zapytałem w naszym osiedlowym sklepie, czy mają w sprzedaży pastę do podłogi. Sklepowa popatrzyła na mnie zaskoczona i odparła, że nie pamięta kiedy ostatni raz widziała pastę do podłogi. Że może już nie jest produkowana. 
 

czwartek, 6 listopada 2014

NIM LISTEK ZIELONY...

Nim listek zielony poszerzył moją znajomość nazw środków odurzających, słyszałem o innych, takich jak haszysz i opium. W czasie zdobywania zawodu, zdarzyło mi się poznać prawdziwych narkomanów. Jeden z nich opowiadał mi coś o pacyfistach, narkotykach i o grze na gitarze. Nawet mi śpiewał piosenkę polskich hipisów. Tak się złożyło, że mieszkaliśmy na jednej sali, lecz zaledwie dwa tygodnie. 
W tym czasie zdążył wszcząć trzy bójki, z których wszystkie zakończyły się jego porażką, po czym się przeniósł na inną salę. Tam się zaprzyjaźnił z drugim narkomanem, albo drugiego wciągnął w to szambo. Głośno było o ich wyczynach, kiedy się czymś naćpali. Śpiewali piosenkę Wołga, Wołga i  nie krępując się obecnością kolegów ze sali, masturbowali się przy nich.  
Przyłapali ich na tym wychowawcy i obaj wylecieli ze szkoły. I od tego czasu, bardzo długo żadnego narkomana nie widziałem. Parę razy widziałem młodych chłopców, którzy wydawali mi się być pod wpływem narkotyków. Alkoholu nie było od nich czuć, a na trzeźwych nie wyglądali. Zdarzało mi się mijać po drodze słyszących głosy. Z wykonywanych przez nich tanecznych ruchów, przypuszczam, że słyszeli muzykę, mimo, ze nie nieśli ze sobą radia. I nie mieli słuchawek w uszach. Więc nie była to muzyka z telefonu, ani z innej grającej zabawki.
Na własne oczy widziałem dziewczynę dająca sobie publicznie w żyłę. Po paru minutach, od zaaplikowania działki, w dziewczynę wstąpił jakiś anioł i telepał nią przez kilka minut. Kiedy opuścił ją, wstała, pozbierała akcesoria i śmieci wokół siebie, po czym oddaliła się chwiejnym krokiem w kierunku dworca. 
O tych zdarzeniach przypomniałem sobie po otrzymaniu prośby o poparcie inicjatywy zmierzającej do zalegalizowania marihuany. Jestem przeciwny legalizowaniu jakichkolwiek narkotyków, także tych, uważanych za lekkie. Na Facebooku założyłem grupę o nazwie "NIEDOZWOLONY LISTEK ZIELONY". Grupa ta jest otwarta dla wszystkich przeciwników legalizacji marihuany.  

sobota, 1 listopada 2014

PORNOGRAFIA I PEDOFILA

Kiedyś prowadząc bloga na My Opera, publikowałem teksty i zdjęcia. Serwis zabraniał publikowania zdjęć nagich osób. Przyłapane osoby, które nie dostosowały się do tego zakazu, usuwano ze społeczności. Zaciekawiło mnie to, że usuwane były jedynie te konta, na których publikowano nagie fotki osób dorosłych, a osoby publikujące zdjęcia nagich dzieci, nie ponosiły konsekwencji.
Nie rozumiem dlaczego w tym serwisie pstrykacze publikowali gołe fotki, skoro są miejsca, gdzie na takie publikacje się zezwala. Co prawda nie wiem, jak to wygląda od środka, ale wiem, że chcąc takie zdjęcia oglądać trzeba zaznaczyć, iż jest się osobą pełnoletnią. Tego, w jaki sposób jest sprawdzane, czy rzeczywiście pełnoletniość potwierdza osoba dorosła, czy niepełnoletnia, niestety też nie wiem. 
Bezkarne publikowanie zdjęć nagich dzieci, na przykład pięciu nagich kilkuletnich chłopców stojących w rzędzie, przypomniało mi o istnieniu takiego zjawiska, jakim jest pedofilia. Pedofilia jest przestępstwem. Za odbycie stosunku seksualnego z osobą, która nie ma ukończonych 15 lat, grozi kara. Seks z osobą powyżej 15 roku życia nie jest już przestępstwem. 
Jednak zezwolenie na oglądanie zdjęć nagich osób, uzyskuje osoba pełnoletnia. Nie rozumiem czemu służy to ograniczenie. Skoro wolno uprawiać seks z osobą powyżej piętnastego roku życia, to ta młoda osoba ma prawo do odbywania stosunków seksualnych, ale nie wolno jej oglądać zdjęć pornograficznych? Czy oglądanie zdjęć jest groźniejsze od uprawiania seksu? Bardziej deprawuje?   
  

niedziela, 5 października 2014

WOJNA ZE SPAMEM

W czasie prowadzenia bloga na My Opera, dość często musiałem usuwać spam. Pojawiał się głównie w komentarzach pod zdjęciami. W ciągu blisko czterech lat, zaledwie kilka razy otrzymałem spam w komentarzach pod tekstami i również kilka na skrzynkę pocztową. Był taki okres, mój profil widniał na liście popularnych fotografujących i jako jedyny z tej grupy, atakowany przez spamerów. Ciekawe było to, że wyprzedzający mnie na liście nie byli atakowani spamem. Sądziłem, że popularniejsi tym bardziej będą bombardowani przez spamerów. Spam na ich profilach pojawiał się o wiele rzadziej. Z jakich przyczyn?
Był jakiś powód, dla którego wybierano mój profil do umieszczania spamu. Były przeróżne nanolove i inne love, usiłujące mnie nabierać na dziecinne bajeczki o miłości. Problem ze spamem musiał być duży. Do walki z nim napisano jakiegoś robota, który działał tak, jakby napisał go spamer, gdyż były blokowane normalne komentarze, a spam bez przeszkód publikowano. Potem miałem ze spamem, aż do wyłączenia serwisu spokój.
Jednak przez ostatnie dwa miesiące, obserwowałem niesamowitą ilość publikowanego spamu. Było to tak, jakby właścicielom serwisu robiono na złość, albo chciano zmusić do szybszego wyłączenia go. Wczoraj trafiłem na czyjś profil, na którym było dość dużo spamu. Właściciel pisał o używaniu czegoś antyspamowego. I nieskutecznego zarazem.

SKOJARZENIA

Ja też kojarzę ze sobą dwie różne osoby. Niektóre zachowania jednej z nich, przypominają o drugiej. I zaraz dostrzegam różnice pomiędzy nimi. Przypuszczam, że te osoby mogą się znać osobiście, albo zetknęły się ze sobą za pośrednictwem serwisu internetowego. I przez jakiś czas, kontaktowały się ze sobą. Ślady wskazujące na taką możliwość zauważyłem dość dawno. Może to tylko przypadek? Tak też może być.
Skoro zahaczyłem o drugą osobę, to przypomniały mi się moje dawniejsze skojarzenia. Skojarzenie spóźnione w odniesieniu do zdarzeń. Druga osoba, kojarzy mi się z kolejnymi osobami i zdarzeniami. Próba ułożenia w jeden obrazek skojarzeń z różnych okresów, dotyczących różnych zdarzeń, daje mi w rezultacie prawdopodobnie wyglądający obrazek. Może nawet odpowiadający prawdzie.

sobota, 4 października 2014

DWA WYRAZY - NIEPOROZUMIENIE

Dwa wyrazy i nieporozumienie. I w efekcie długotrwający zatarg. W pierwszej chwili, pokazywanie mi wpisu innego autora, który użył takich samych wyrazów, wydawało się dziwne. Jego wpis, nie był w żaden sposób powiązany z moim komentarzem, pod moją publikacją. Odsyłanie do cudzego wpisu zawierającego dwa takie same wyrazy, uznałem za pretekst do wścibiania nosa w nieswoje sprawy. I byłbym pewnie zapomniał o odesłaniu do wpisu z takimi samymi wyrazami, ale...
Wścibianie nosa zamieniło się w złośliwości kierowane pod moim adresem. Charakterystyczną cechą złośliwości było to, że do tego celu było używane wyłącznie jedno miejsce! Pisaliśmy komentarze na innych blogach u tych samych osób, ale u żadnej innej nie spotykała mnie przykrość od wścibskiej. I to dla mnie stanowi niepodważalny dowód złośliwości zamierzonej. Kiedyś, zupełnie przypadkowo, zorientowałem się, że jestem mylnie brany za kogoś innego. Czyli, jestem jedną osobą, dysponującą kilkoma kontami w jednym z serwisów, a nawet poza nim.
Myśląc o przyczynach zatargu, pomyślałem, że jest mało prawdopodobne, (pomyślałem słowami tych wyrazów) abym kiedykolwiek poznał przyczyny wymierzonych we mnie złośliwości. Wówczas nastąpiło olśnienie. Połączyłem odsyłanie do wpisu z miejscem atakowania mnie i w rozwiązaniu do łamigłówki wyszedł mi kolejny wyraz: rywalka! Nie o mnie, ale o tamtego! Przez jakiś czas, chociaż nigdy nie byłem nim, ani on mną, czułem, jakby ktoś, ciężkim walcem chciał nas sprasować i w ten sposób uzyskać jednego, zgodnego z własnym wyobrażeniem.  
Tak, jak oczywiste jest, że z nas dwóch nie można było zrobić jednego, tak samo, nie można było tkwić w nieskończoność w błędnym przekonaniu. Nie mam żadnych wątpliwości. Dowiedziała się, że jesteśmy innym osobami. Niestety, nie jest oczywiste, co wścibska chciała osiągnąć złośliwością, gdy oczywista stała się jej pomyłka. Zemsta? Za co?
Miałem już rezygnować z dalszych pytań, ale nie zrezygnuję. Zadaję sobie pytanie, czy mogłem temu nieporozumieniu i zatargowi zapobiec? Nie wiem. Podjęte próby uniknięcia zatargu były nieudane, a może...? Może jeszcze raz przyjrzeć się faktom?    

piątek, 26 września 2014

WŁASNYMI ŚLADAMI - W PRZESZŁOŚĆ

Pojawił się impuls świadczący, że coś może się dziać tam, gdzie dawno już nie zaglądałem. Zrobiło mi się smutno, kiedy porównałem tamte daty z obecną. To już minęło tyle lat. I coś się zmieniło. Na gorsze. I już lepiej nie będzie.
Zresztą na nic lepszego nie liczę, bo musiałbym być naiwny. I to bardzo naiwny. Ale jakiś sentyment, każe mi pamiętać te miejsca i co jakiś czas je odwiedzać. Patrzeć co się zmieniło, a co zostało po staremu.
Zmieniło się dużo. Niektóre ze zmian są mi już obojętne. Inne nie, ale też nie stanowią tragedii. Za chwilę zwiedzę jeszcze jedno stare miejsce. Ot tak, dla porządku. 


poniedziałek, 15 września 2014

W MAŁYM MIASTECZKU

Był już późny wieczór, kiedy wracałem do domu. Dawno już o takiej porze nie szwendałem się po mieście. Bardzo dawno. Przyglądałem się pustym ulicom i ludziom trzeźwym jak świnie. Na ulicy nie było nikogo pijanego. Ale też nie było ani jednej czynnej restauracji, z której, jak niegdyś rozlegały się głosy podchmielonych gości. 
Powrót do domu, odbywał się taką trasą, wzdłuż której tętniło życiem sześć lokalów, w których można było wypić alkohol. A teraz, nie funkcjonuje żaden z nich! Dwa z nich zlikwidowano zupełnie. Kolejne dwa są poddawane próbom ożywienia, co zawsze kończy się bankructwem kolejnego śmiałka.  
Trasa, którą wczoraj wieczorem przebyłem pieszo, to jakieś dwa i pół kilometra. Za komuny, na tym samym odcinku drogi, przejeżdżało więcej samochodów, niż teraz szło pieszych. A wtedy auto, to był luksus. Wczoraj ruch samochodowy też był niewielki. Cisza, ale zauważyłem u kilku osób lęk.
Przede mną szło trzech mężczyzn. Nic nie wskazywało na to, by byli nietrzeźwi i nie zachowywali się agresywnie. A jednak pewne małżeństwo rozglądało się dookoła z niepokojem. Tak, jakby się chcieli upewnić, że w razie czegoś, ktoś ich obroni. Na szczęście, nie było takiej potrzeby.  
I kolejna różnica między peerelowskim okresem, a obecnym, to brak spacerujących par. W tamtych czasach, spacerujące pary, grupy młodzieży przesiadujące wieczorem w parku na ławkach były normą. Teraz, tylko dwie dziewczyny wracające ze spaceru i jedna kilkuosobowa grupa młodzieży na ławce przy bocznej uliczce.   

niedziela, 6 lipca 2014

MOJA BABCIA MÓWIŁA {01}

Moja babcia mówiła, że tam, gdzie pojawił się jeden wąż, będzie ich więcej. Zasada uniwersalna. Daje się zastosować w innych przypadkach. Nie tak dawno wykryłem kłamstwo, a od tamtej pory coraz więcej faktów przeczy temu kłamstwu. Spodziewam się, że będzie ich więcej. I zasada babci znajdzie swoje potwierdzenie.    

piątek, 13 czerwca 2014

MOTYL.

Motyl - czyjeś nazwisko, o kim mówiono w mojej obecności. To był mężczyzna wzbudzający zainteresowanie. Niestety nie pamiętam co o nim mówiono. Jedynie przypominam sobie, że rozmowy na jego temat ożywiały rozmawiających. Nie potrafię sobie przypomnieć, czy to był ktoś miejscowy, czy przyjezdny, ani czym się zajmował. Może to był jakiś rozwodnik, może to ktoś, kogo wypuścili z więzienia po odbyciu kary.
Mówiono o nim przy okazji wykonywania prac polowych. Mogło to być wiosną, po sadzeniu ziemniaków, może jesienią po wykopkach, albo wcześniej po młocce. Wtedy jeszcze ludzie szli od domu do domu i pomagali sobie po sąsiedzku. Na odrobek, lub za zapłatą. Po pracy, przy obiadku i butelczynie wódki, były prowadzone rozmowy na różne tematy.
Nie pamiętam, czy go kiedykolwiek widziałem. Nie wiem jak wyglądał. Zapamiętałem, że o nim mówiono. Może dlatego, że te rozmowy wywoływały jakiś nastrój? Spróbuję poszukać osób, które go jeszcze pamiętają. Tylko już niewiele jest osób mogących go pamiętać.
  

niedziela, 25 maja 2014

MOJE PRZYGODY Z KOMPUTEREM.{05}

Nie każdy potrafi sobie poradzić z zainfekowanym komputerem. Część używających komputery uważa, że samo zainstalowanie darmowego antywirusa wystarczy. Kupa prawda! Nawet używając płatnego, trzeba skanować co jakiś czas komputer. Należałoby zdawać sobie sprawę z tego, że sami możemy ułatwić wirusowi drogę do komputera.
Na przykład przez otwarcie infekującej strony. Zdarza się, że na naszą pocztę przychodzą wiadomości zawierające jakieś propozycje i połączone z nimi linki wiodące do takich stron. Raz się pośmiałem widząc na czyimś komputerze "policyjne" wezwanie do zapłaty. Takie wirusy przytrafiają się pornowidzom. Wirus był uparty, ale usunąłem go jakimś darmowym programem antywirusowym, ale dopiero po kilku uruchomieniach komputera.
Zdarzyło mi się widzieć takie złośliwe oprogramowanie, którego nie mogłem niczym usunąć z komputera. Za każdym razem, uruchamiał się najszybciej i kierował na jakąś stronę domagającą się pieniędzy. I tak bardzo chciał pieniędzy, że nawet odłączenie dostępu do sieci, niczego nie zmieniało. Trzeba było przeinstalować system.   


sobota, 24 maja 2014

MOJE PRZYGODY Z KOMPUTEREM.{04d}

Na razie przerywam pisanie o tych dziwnych, ukrywanych w systemie danych. Być może do tego tematu wrócę. Przyszło mi na myśl, że musiałbym sam korzystać z gier w Kórniku i czatów, aby przekonać się, jak będzie się zachowywał mój komputer.
Mój komputer ma szybszy procesor i dużo więcej pamięci RAM. Gdzieś czytałem, że przy zbyt małej ilości tej pamięci, na dysku zaczyna ubywać miejsca. Nie wiem, czy to prawda. Sam nie korzystam z czatów, ani żadnych gier internetowych. Jednak wydaje mi się, że to może być prawdą.  

MOJE PRZYGODY Z KOMPUTEREM.{04c}

Przypomniałem sobie, że taki sam problem znajomemu stwarzał komputer poprzedni. Wiem przez kogo był serwisowany, ale nie wiem, jaki to ma związek z niedomaganiami komputera. Ale programik umożliwiający zdalną pomoc, ktoś przecież zainstalował. I kto to zrobił? Serwisant?
Być może, ale z tego nic nie wynika oprócz tego, że serwisant mu nie pomógł! Ani przy pierwszym, ani przy drugim komputerze. Uważam, że najszybciej można pozbyć się problemu, wykonując pełne formatowanie dysku i świeżą instalację systemu. 
  

czwartek, 22 maja 2014

MOJE PRZYGODY Z KOMPUTEREM.{04b}

Próbuję uporządkować informacje dotyczące opisywanego zdarzenia. Partycja systemowa 34 GB. Ilość wolnego miejsca na partycji waha się od ZERA bajtów, do 200 MB. Komputer jest używany wyłącznie do czatów i gier na Kórniku. Procesor 2,6 GHz, mało pamięci RAM. Około 400 megabajtów.
Po wyłączeniu komputera zwalnia się trochę miejsca i ubywa w trakcie korzystania z niego. Komputer zwalnia i zawiesza się. Skanowanie nie wykazuje infekcji. Eksplorator pokazuje sprzeczne ze sobą informacje. Właściwości dysku wskazują na zajęcie prawie całej partycji, jednak przeglądanie katalogów temu wyraźnie przeczy.
Wyświetlenie ukrytych folderów niczego nie zmienia. System widzi zajęte miejsce, natomiast nie widzi danych. Co zajmuje miejsce? Uruchomiłem Linuxa z płyty i zobaczyłem dwa foldery, których nie wykazywał XP. 
Nie wiem co zawierały, bo właściciel komputera nie chciał tego sprawdzać. Więc zostawiłem komputer tak, jak zastałem. Nadal nie wiem co zawierały te foldery, dlaczego nie wykazywał ich XP, a Linux je widział. Nie wiem jak to jest, że system widzi zajęte miejsce, a nie widzi zawartości.    

wtorek, 20 maja 2014

MOJE PRZYGODY Z KOMPUTEREM.{04a}

Na dysku komputera stale ubywało miejsca, co mnie dziwiło. Z przejrzenia zawartości dysku wynikało, że powinno być dużo wolnego miejsca na dysku. Wskazania właściwości po kliknięciu prawym przyciskiem myszy, temu przeczyły. Wyświetlenie ukrytych folderów, też nie tłumaczyło niczego.
W zainstalowanych programach, znalazłem program, który umożliwiał zdalne sterowanie innym komputerem, albo innemu komputerowi sterowanie komputerem, o którym piszę. Na przykład do pomocy zdalnej. Właściciel komputera nie wiedział do czego służy ten program!
Twierdził, że go nie instalował. Ktoś jednak musiał zainstalować ten niewielki programik. Przy założeniu, że ktoś wbrew woli właściciela komputera, wykorzystywał taką możliwość do magazynowania jakichś danych na jego maszynie, pozostaje pytanie, dlaczego nie można ich było wyszukać eksploratorem?  
  
 
 
 

poniedziałek, 19 maja 2014

MOJE PRZYGODY Z KOMPUTEREM.{04}

Od czasu tej infekcji, kolejne niezawinione przeze mnie miały miejsce, kiedy kończono wspieranie systemu Windows 98 i XP. W obu przypadkach, podczas pobierania aktualizacji, były pobierane razem z trojanami! Do tego po kilka razy pod rząd! W przypadku infekowania i zaprzestania wsparcia dla XP, zostałem "przekonany" do kupna "siódemki". I nie wiem, jak długo będę miał spokój.
Z infekcjami bywa różnie. Czasem infekcja przestaje nią być, a czasem nadgorliwość oprogramowania kwalifikuje błędnie. I takim przykładem są świństwa zwane ciasteczkami. Bywa, że znikają z listy zagrożeń, choć nie przestają nimi być. Nie tak dawno, spotkałem się z czymś, czego nie rozumiem.
Na komputerze znajomego, ubywało wolnego miejsca na dysku. Konkretnie, ubywało go na partycji systemowej. Mimo, że nie miał tam prawie żadnych programów. Antywirusy poza "cookimi" niczego nie wykrywały. Dane, które przechowywał na komputerze, przeniosłem na drugą partycję i został niemal golutki system, antywirus i kilka niewielkich programów. 
A wolnego miejsca na dysku C, wciąż ubywało. Otwieram Mój komputer, najeżdżam na dysk C, klikam prawym przyciskiem myszy i wybieram właściwości. Partycja niemal cała zapełniona. Wolnego miejsca 30MB. Komputer był używany wyłącznie do czatów i gier na Kórniku. Czym się zapełniał jego dysk? Cdn.

    

MOJE PRZYGODY Z KOMPUTEREM.{03}

Coś mi się wydaje, że już o tej przygodzie gdzieś pisałem, ale opiszę ją jeszcze raz. Najprawdopodobniej przydarzyła mi się ona na Onecie. To był pierwszy portal, który poznałem i  chyba jedyny, który wtedy przeglądałem. Komputer podczas surfowania w sieci zwalniał i się zawieszał. "Goniły" mnie po ekranie zabawki mające zdobić ekran pływającymi rybkami i innymi cackami. 
Ładne to było, ale nie ściągałem tego. Słusznie, bo niektóre z nich, były zainfekowane. Kiedyś zauważyłem jak pojawiło się na ekranie niewielkie okienko. Nazwijmy go karteczka. Na tej karteczce widniał napis: "please click", albo podobnie. Górny pasek mienił się kolorami od pomarańczowego po czerwień i migała prośba o kliknięcie. 
Dałem karteczce w krzyżyk i się zaczęło. Karteczka nie dość, że nie znikła z ekranu, to jeszcze zaczęła gonić za kursorem po ekranie. Nie zdążyłem pomyśleć o wyłączeniu komputera, a już rozpoczęła się jakaś dziwna instalacja.
Zresetowałem komputer w nadziei, że karteczki się pozbędę, ale byłem w błędzie. Po uruchomieniu systemu, karteczka też uruchomiła swoją instalację i "poprosiła" o wskazanie docelowego foldera. Wysłałem do kosza.
Na ekranie zaczęły się wyświetlać komunikaty o zamykaniu procesów, bo wystąpił problem. Po którymś z rzędu komunikacie, komputer zamilkł. System operacyjny nie dawał się uruchomić. Sprawa wyglądała beznadziejnie, ale po dwóch dniach, komputer został ożywiony.
Ja na ten pomysł, który go ożywił, nie wpadłbym nawet dziś, a wtedy, nie mógłbym tego zrobić, nawet, gdyby mi to przyszło do głowy. Nie miałbym czym. Musiałbym wydać kasę na nowy dysk. Nie dawało się wykonać świeżej instalacji systemu.    
      

niedziela, 18 maja 2014

MOJE PRZYGODY Z KOMPUTEREM.{02}

Wspomniałem o napisaniu kilku prostych programów dla żartu i jednego użytkowego. Tylko tyle, ale aż tyle. Wcześniej mnie to nie interesowało, później nie miałem z czego się tego nauczyć. Jednak próbowałem napisać jeszcze coś nowego.
Przypadek sprawił, że zastał mnie przy tym ktoś, kto zechciał mi pomóc. I pomógł. Zrezygnowałem z nauki pisania programów, a zająłem się obsługą normalnego peceta. Trochę czasu poświęciłem na zapoznanie się z tą maszyną i różnymi programami. Teraz zdarza mi się ocierać o różne nietypowe sytuacje. Ale na początku, borykałem się z nimi na swojej maszynie.
Obsługi komputera uczyłem się na mocno przestarzałym sprzęcie. Kiedy już zacząłem się orientować w obsłudze, nadszedł czas na kolejny komputer i internetowe buszowanie. Nowszy komputer, niestety był bardzo mocno wyeksploatowany i dość często ulegał awariom. Dzięki temu, nauczyłem się radzić sobie z nimi i czasem pomagam innym, którzy tego nie potrafią.      


MOJE PRZYGODY Z KOMPUTEREM.{01}

Zaczynam numerować. Więc sięgnę pamięcią daleko wstecz. Było to w pierwszych posocjalistycznych latach. Znajomy poprosił mnie o naprawienie komputera. Wtedy pierwszy raz w życiu zetknąłem się z tym urządzeniem. Nie naprawiłem. Nie byłem w ogóle przygotowany do takich zajęć. Nawet nie umiałem się tym posługiwać. Był to Commodore C64. I od tego momentu, dość długo nie miałem żadnej okazji zapoznać się z tym sprzętem.
Potem w moje ręce trafiło kilka sztuk Commodore i innych, ale nie miałem ani jednego pełnego kompletu. Miałem Atari, bez monitora i tak samo było z innymi. Monitor Commodore dostałem od kolegi. Wtedy już miałem blaszaka Commodore C128D i nic więcej.
Połączyłem je i spróbowałem uruchomić. Na ekranie pokazało mi się "ready", ale nie wiedziałem co z tym zrobić i wyłączyłem. Przy jakiejś okazji, inny znajomy podrzucił mi instrukcję obsługi C64. A mój C128, mógł udawać swojego poprzednika.
W otrzymanej książeczce było parę przykładowych programów. To pozwoliło mi napisać kilka żartów. Było to zadawanie pytań w taki sposób, żeby niezależnie od wpisanej odpowiedzi zrobić psikusa. Po żartach napisałem dla siebie program użytkowy i nawet zapisałem jedną ze swoich piosenek. Długo to trwało. Książeczka zawierała tylko część kodów nut. Resztę musiałem sobie zgadywać i potem była zabawa z wartościami nut. Wreszcie mój Commodore, zagrał moją piosenkę.

środa, 30 kwietnia 2014

KWALIFIKACJE ZAWODOWE.

W minionym ustroju, gwarantowano pracę w wyuczonym zawodzie. W wielu wypadkach, wykonywano pracę w innym zawodzie, ale nie dlatego, że nie można było jej otrzymać w swoim. Nie było problemów z podejmowaniem pracy, ani w swoim zawodzie, ani jako pracownik niewykwalifikowany. Była możliwość przekwalifikowania się i otrzymania pracy w nowym fachu.
Obecnie są organizowane akcje robienia ludzi w balona. Zwie się toto kursami umożliwiającymi zmianę zawodu. Na tych kursach zarobią wykładowcy i organizatorzy. Uczestnicy też dostaną parę śmiesznych pieniędzy za słuchanie wykładów i nowe, nieprzydatne świadectwa ukończenia kursu.
Pracy oczywiście zdecydowana większość nie otrzyma, gdyż jej po prostu nie ma! I można zdobywać kolejne kwalifikacje, z których, być może nielicznym uda się skorzystać. I tak zdun może zostać bezrobotnym elektrykiem, bo nie każdy po szkole ma pracę. Elektryk po szkole może nauczyć się ostrzyć piły, ale zatrudnieni ostrzarze pił, wykonują zastępcze prace, jeśli ja w ogóle mają. Przykładów można wiele podawać, ale te wystarczą.

środa, 26 marca 2014

PROPAGANDOWA BEZCZELNOŚĆ PISMAKÓW.

Media powinny być bezstronne. Są stronnicze, wbrew logice i faktom. Powinny być także niezależne. I są niezależne od prawdy. Bezczelność pismaków przejawia się w zadawaniu chamskich i kretyńskich pytań. A nawet w kłamstwach źle przygotowanych.

poniedziałek, 24 marca 2014

PO WIELU LATACH

Wróciłem wspomnieniami do czasu, kiedy zmienił się polityczny ustrój kraju. Kiedy przyjeżdżali do nas Ukraińcy, aby u nas coś sprzedać. A jeszcze wtedy mieli czym handlować. Handlowali butami, bielizną, różnymi narzędziami i zabawki były i części do maszyn, elektronika. Oczywiście nie zabrakło słodyczy, papierosów, alkoholu i rąk do pracy. 
Już nie tylko panie zza wschodniej granicy, ale także trafiali się panowie składający szczególne oferty płci przeciwnej, ale płatne. I dziś, kiedy Ukraina straciła Krym, wróciłem pamięcią do tamtych lat. Dlaczego? Bo, był to handel korzystny dla Polaków i Ukraińców.
Wejście Polski do UE, zdecydowanie pogorszyło sytuację tym najbiedniejszym, po obu stronach granicy. Ukraińcom i nam! Ustalono limity na legalny przewóz przez granicę wódki i papierosów. Oprócz wódki i papierosów, można jeszcze kupić od nich cukierki, chałwę a także fasolę i czosnek. Teraz jest ich już coraz mniej. Wcale nie dlatego, że im jest lepiej, a dlatego, że handel przestaje być opłacalny.
     

środa, 19 lutego 2014

MK 122 I MK 125

Pierwsze polskiej produkcji magnetofony kasetowe MK122 i MK 125; produkowane na licencji Thompson, jakie pamiętam z dzieciństwa. Znacznie wcześniej posiadałem swój własny, ale japoński. Nie pamiętam jakiej firmy. Mam nadzieję, że znajdę w swoich rupieciach jakieś resztki z niego, które pozwolą mi ustalić producenta.  
To ostatni okaz, który miałem w swoich rękach. Wykorzystałem okazję do sfotografowania tego, już wówczas zapomnianego sprzętu. Ten model, jest starszy od popularnych kaseciaków z firmy Grundig. I produkowanych magnetofonów w Polsce, także na grundigowej licencji. 


poniedziałek, 6 stycznia 2014

Ekranowane przewody.

Ekranowane przewody stosuje się w celu wyeliminowania zakłóceń. Gdzie należy takie przewody stosować, a nawet to gdzie je w urządzeniu umieścić, jest ustalone, zanim sprzęt trafi do rąk użytkownika. Opowiem o jednej naprawie sprzętu z okresu używania lampowych telewizorów czarno-białych.
Ktoś, komu zepsuł się telewizor, spotkał mnie na drodze. Był blisko swego domu. Poszedłem z nim, zobaczyć co się dzieje. Włączyliśmy telewizor. Z głośnika wydobywał się głos mocno zniekształcony. 
Miał zapasowe lampy i prosił mnie, abym odszukał sprawną lampę i wymienił. Po zdjęciu obudowy i włączeniu telewizora zobaczyłem jak szybko lampa staje się czerwona w środku. I z dwoma następnymi historia się powtórzyła. 
Popatrzyłem na odchyloną płytę i zauważyłem ekranowane przewody, inne niż fabrycznie montowane. Komuś zachciało się wymieniać prawie wszystkie przewody, zamiast przyznać się, że nie umie usterki wykryć. Przyczyną usterki było zwarcie kondensatora, przez co lampa nie mogła być prawidłowo wysterowana. Wymieniłem kondensator i dźwięk już był normalny. 

  

środa, 1 stycznia 2014

USŁUGI RAZ JESZCZE

Na moje nieszczęście, „zepsuł” mi się komputer. Na szczęście potrafię sam usunąć usterkę. Nie byłem zmuszony nieść go do naprawy, płacić za naprawę i jeszcze czekać, aż mi go naprawią. Albo i nie naprawią, a zaproponują kupienie nowego komputera? Nie udało mi się ominąć wydatku, gdyż w najbliższym czasie trzeba będzie dokupić drugi dysk twardy. Ale to już inny temat.