niedziela, 24 listopada 2013

USŁUGI MOIM OKIEM - PO OBU STRONACH BARYKADY - koniec

Teraz znowu patrzę na te relacje okiem klienta. Przypominam sobie jak próbowano mnie cyganić, kiedy potrzebowano mojej pomocy. Dziś już wiele rzeczy wygląda inaczej. Jest dobry dostęp do nowego i sprawnego sprzętu. Zapotrzebowanie na naprawy sprzętu maleje, bo koszt naprawy jest stosunkowo wysoki w odniesieniu do ceny nowego przedmiotu. Maleje też zapotrzebowanie na niektóre rodzaje urządzeń. Za to rośnie liczba kombinacji, jakby sprzedać nie zamówioną usługę, lub wcisnąć komuś towar, którego ten ktoś wcale nie szukał.    

wtorek, 19 listopada 2013

USŁUGI MOIM OKIEM - PO OBU STRONACH BARYKADY cd7

Oprócz wzmacniaczy, magnetofonów, naprawiałem też inne sprzęty. Między innym telewizory. Przynoszący do mnie do naprawy telewizory, opowiadali mi o innych naprawiających, jak to zaraz po ich wyjściu, psuły się telewizory. I podkreślali, że płacili drogo za usługę.
Byli i tacy, którzy posądzali naprawiających o podmienianie części. Że wyciągali nowe, a wstawiali stare. Takie podmiany nie miały sensu, bo i po co podmieniać jeden sprawny element na drugi? Strata czasu. Nie chciałoby mi się. 
Czasami proszono mnie o sprawdzenie sprzętu odebranego z naprawy. To, co stwierdzałem oglądając urządzenia, nie raz i nie dwa wprawiało mnie w osłupienie. Opowiem o jednym z takich zdarzeń. Jeden z moich znajomych poprosił mnie o naprawę samochodowego radioodtwarzacz. Kaset nie odtwarzał, ale radio grało.
O naprawę prosił mnie, ale poszedł do kogoś innego. Wrócił do mnie, z prośbą o sprawdzenie, czy rzeczywiście zwrócone mu uszkodzone elementy były wymieniane. Jeszcze raz kazałem mu opowiedzieć z jaką usterką zaniósł sprzęt do naprawy. Powtórzył, że radio grało, ale kaset nie odtwarzał. 
W zwróconych częściach, znajdował się układ sterujący głośnikami. Po zdjęciu obudowy, okazało się, że wzmacniacz tego radia, miał inny układ, którego nie można zamiennie stosować z układem zwróconym. Ten układ nie był zbytnio drogi, ale i nie tani. Jednak takiej nieuczciwości w połączeniu z bezczelnością nie spodziewałem się. Ten cwaniak, nie spodziewał się, że będzie sprawdzony. Cdn.      
 
 

sobota, 16 listopada 2013

USŁUGI MOIM OKIEM - PO OBU STRONACH BARYKADY cd6

Miałem już na koncie naprawiony magnetofon, kilka zbudowanych dzwonków i jeden wzmacniacz akustyczny. Niektórzy moi znajomi wiedzieli o moim hobby, ale początkowo nie wzbudzało to wśród nich zainteresowania. Nie pamiętam kiedy pierwszy raz komuś coś naprawiłem na jego prośbę. W każdym razie też był to magnetofon. Potem radyjko tranzystorowe na baterie. Wymieniałem UL1497. 
Potem przyszła kolej na amplitunery AT 9100 i inne "świetne" sprzęty Kasprzaka. Bardzo dobrze psuły się wzmacniacze. Trochę mniej magnetofony. Przy okazji naprawiania wzmacniaczy AT 9100 i wzmacniacza o oznaczeniu chyba WS 354, miałem nieprzyjemne zajścia. Właściciel AT, po odebraniu wzmacniacza z naprawy, chciał mieć ponownie naprawiony, bo szybko się zepsuł, a on tylko połączył wyjście jednego kanału z masą drugiego, bo chciał, głośniej słuchać muzyki na jednej kolumnie. Gdyby mi nie powiedział w jaki sposób uszkodził wzmacniacz, naprawiłbym na swój koszt.
WS 354, trafił do mnie dwa tygodnie po naprawie. Uszkodzone były tranzystory mocy. Te, co wymieniałem. Naprawiłem na swój koszt. I po następnych dwóch, może trzech tygodniach, chłopczysko wpada do mnie z pretensjami. Zażądałem przyniesienia głośników. Kolumny masakra. Nie spodziewałem się takiego widoku, jaki ujrzałem. Byłem przygotowany na uszkodzenie izolacji przewodów i możliwość powstawania zwarć. Membrany były podarte i niedbale sklejone, zniekształcone w sposób uniemożliwiający swobodną pracę cewki głośnika. 
Tym razem za naprawę chłopak musiał zapłacić. Podłączyłem mu na pół godziny swoje kolumny, nastawiłem wzmacniacz dość głośno. Radiatory były chłodne. Przy jego kolumnach, kwadrans gry przy identycznych ustawieniach - radiator gorący. Po dyskusji. Cdn.  
   

poniedziałek, 11 listopada 2013

USŁUGI MOIM OKIEM - PO OBU STRONACH BARYKADY cd5

Wzmacniacz zagrał, a ja byłem zadowolony, bo wreszcie udało mi się go uruchomić. Dziś, po wiele latach, nie pamiętam, czy budując wzmacniacz, dysponowałem własnym miernikiem uniwersalnym, czy czymś zrobionym z magnetofonowego wskaźnika wysterowania. 
Miernik odkupiłem od kogoś posiadającego ich kilka. Nabycie tego w naszym sklepie było niemożliwe. Może były dostępne w większych miastach. U nas nie. Nie pamiętam już ile mnie kosztował miernik, ale z pewnością zapłaciłem za niego dość dużo.
Mając do dyspozycji miernik, lutownicę, śrubokręty płaskie i "krzyżyki" różnych rozmiarów, zacząłem się rozglądać za czymś, co nadawałoby się do grzebania w tym. Czyli za czymś zepsutym. Miałem przecież jeden zepsuty magnetofon. Przystąpiłem do naprawy. 
Potrzebne części zamienne, udało mi się kupić w naszym miejskim sklepie. Uszkodzone elementy zastąpiłem nowymi. Sprawdziłem, czy gdzieś nie popełniłem jakiegoś błędu, ale żadnego nie było. Sprzęt zagrał. Cdn.  

sobota, 9 listopada 2013

USŁUGI MOIM OKIEM - PO OBU STRONACH BARYKADY cd4

Po zamontowaniu dzwonka było trochę sensacji. W naszym bloku i pewnie na całym osiedlu, nikt nie miał takiego. Dzieci miały radość z tego dzwonka, a ja udrękę. Bo podbiegały dzwoniły i dawały bryka spod moich drzwi.
Trochę takich dzwonków zrobiłem dla znajomych. Moja przygoda z elektroniką trwała nadal. W sklepie pokazał się zestaw do montażu prawdziwego stereofonicznego wzmacniacza akustycznego. Zestaw był drogi. Kosztował 8000 ówczesnych złotych, a ja zarabiałem nie więcej, niż drugie tyle.
Uruchomienie wzmacniacza za pierwszym razem nie powiodło się. I musiałem poszukać błędów w montażu. Przyczyną niepowodzenia w uruchomieniu, było kilka wadliwych połączeń lutowanych. Tutaj dał znać o sobie brak wprawy w posługiwaniu się lutownicą. Także brak odpowiedniej cyny. Wreszcie, po kilku próbach wzmacniacz zagrał. Cdn.  

USŁUGI MOIM OKIEM - PO OBU STRONACH BARYKADY cd3

Możliwość zbudowania elektronicznego układu naśladującego głos ćwierkającego ptaka, przypadł mi bardziej do gustu, od innego udającego miauczenie kota. Przystąpiłem do montażu pierwszego w swoim życiu i zarazem prymitywnego układu. 
Konieczność łączenia wszystkich elementów przewodami stanowiła stanowiła pewna trudność. Wymagała koncentracji, żeby połączenia wykonać prawidłowo i nie zniszczyć przez nieuwagę tranzystorów. A tranzystor nie bułka, nie czekał na półkach. 
Zanim podłączyłem baterię, kilkakrotnie sprawdziłem połączenia, aby mieć pewność, że nie przeoczyłem żadnej pomyłki. Że niczego nie pominąłem. I wreszcie nadszedł moment podłączenia baterii. Tak, baterii, bo zasilacza jeszcze nie miałem.
Hura!!!!! Udało się. Głośniczek zaćwierkał. Mogłem regulować głos i prędkość ćwierkania. Układzik ten miał pewną wadę. Było słychać stukanie, którego nie udało mi się wyeliminować. Ale ważniejsze to, że układ ćwierkał. Obudowałem to i zamontowałem w miejsce spalonego dzwonka. Cdn.
   

piątek, 8 listopada 2013

USŁUGI MOIM OKIEM - PO OBU STRONACH BARYKADY cd2

Czytając literaturę zachciało mi się wykonać nie tylko opisywane tam doświadczenia, ale także samodzielnie zbudować jakieś proste urządzenie elektroniczne.Popatrzyłem w opis, wypisałem na kartce, co mi będzie potrzebne do zrealizowania pomysłu. 
Dysponowałem jedynie paroma śrubokrętami. Strugi, piłki, którymi dysponowałem, łącznie z pozostałymi dłutkami, młotkami i pędzlem do malowania ścian, nie wyglądały na narzędzia przydatne do mego nowego hobby.
Musiałem zaopatrzyć się w cynę, pastę lutowniczą, części zamienne i inne potrzebne drobiazgi. Z nabyciem lutownicy problemu nie było. Kupiłem sobie lutownicę transformatorową w jednym sklepie prywatnym. Druciki, żaróweczki, wyłączniki też nie były towarem deficytowym. Jednak znacznie gorzej wyglądała możliwość nabycia elementów półprzewodnikowych.
Któregoś dnia, udało mi się kupić w sklepie zestaw o nazwie "Młody elektronik". Zawierał trochę części, przewodów, schematy i opisy działania proponowanych do samodzielnego wykonania układów. Nie namyślałem się wcale, gdy zauważyłem wśród opisów schemat "elektronicznego ptaszka". Cdn.    

czwartek, 7 listopada 2013

USŁUGI MOIM OKIEM - PO OBU STRONACH BARYKADY cd1

Poprzednio wspomniałem o opłaceniu dwóch usług, których nie zamawiałem i nie były mi do niczego potrzebne! To wtedy z tego powodu postanowiłem się nauczyć naprawiać sprzęt elektroniczny. Do zrealizowania tego celu, potrzebna mi była literatura, części i narzędzia. Nie miałem żadnej z tych rzeczy, ale...  
Znajomego, który naprawił mi magnetofon, poprosiłem, żeby mnie nauczył naprawiać urządzenia elektroniczne. Zaczął od sprawdzenia głębin mojej elektronicznej niewiedzy. Okazała się bardzo głęboka. Przerażony koniecznością tłumaczenia tak wielu rzeczy, ratował swój cenny czas pożyczeniem mi książek.      
Zacząłem czytać przeróżne anody, katody, emitery, farady, henry i inne elektrony pływające pod prąd, żeby żarówka się świeciła. Kiedy tak sobie czytałem siatki, triody, duodiody, oko magiczne, zachciało mi się robić doświadczenia i swoim już nie magicznym okiem obejrzeć rezultaty. Cdn.

środa, 6 listopada 2013

USŁUGI MOIM OKIEM - PO OBU STRONACH "BARYKADY"

Naprawiałem sprzęt elektroniczny. Zanim do tego doszło, dwa razy niesłusznie zapłaciłem za bzdety nazwane ekspertyzą! Ekspertyza w pierwszym przypadku polegała na stwierdzeniu, że naprawa magnetofonu jest nieopłacalna. Ja nie zamawiałem ekspertyzy, ale oddawałem zepsuty sprzęt do naprawy. 
Drugą ekspertyzę opłaciłem niosąc do naprawy magnetofon na gwarancji. W magnetofonie był wadliwy regulator obrotów silnika. Zwracając magnetofon, włączyli go w mojej obecności i działał prawidłowo. 
Przyniosłem do domu, położyłem na stole i uruchomiłem go. I po krótkiej chwili, wadliwy regulator, zaczął wariować. Teraz już nie niosłem go do naprawy gwarancyjnej. Poprosiłem kolegę, który usterkę usunął w mojej obecności. Zajęło mu to niewiele czasu.  Przyczyną usterki był tak zwany zimny lut. Mówiąc po ludzku, znaczy to, że jakaś część była źle przylutowana. Wtedy postanowiłem nauczyć się naprawiania sprzętu elektronicznego. Cdn.   

wtorek, 5 listopada 2013

INFORMACJA

Rozmowa miała miejsce dawno temu. Jakoś tak zaraz po nastaniu w naszym kraju przemian politycznych. Dokładnie nie pamiętam i to nie jest najważniejsze. Z całej rozmowy, zapamiętałem jedno istotne zdanie, kto i gdzie je wypowiedział. Otóż jeden z moich znajomych prowadził działalność gospodarczą. I podczas rozmowy powiedział, że informacja jest kosztowna i bardzo ważna. W niedługim czasie, na własnej skórze przekonywałem się nie raz i nie dwa o prawdziwości tego twierdzenia. 

Wiele razy brak odpowiedniej informacji na czas, przekreślał szansę na zrealizowanie moich przeróżnych pomysłów. Mniej i bardziej dla mnie ważnych. Aktualnie wspominam tamtą rozmowę stosunkowo często. Ostatnio chyba dużo częściej, niż parę lat temu. Troszeczkę jest to spowodowane moim światkiem wirtualnym. Zdarzenia, które są z nim związane, dość często przywołują mi na myśl to zdanie. Bywa, że analizuję różne zasłyszane zdania, nawet nieistotne.

Zdanie mówiące, że informacja kosztuje jest intrygujące, gdyż samo w sobie, stanowi informację. Informacją jest to, że informacja drogo kosztuje. Jest kosztowna. Jeśli za uzyskanie informacji trzeba płacić, to można na jej przekazaniu zarobić. Skoro tak, to,.....

 

niedziela, 3 listopada 2013

TAKIE SOBIE MARUDZENIE

Tak sobie trochę pomarudzę. Kiedyś bardzo zależało mi na czymś, a w tym mi przeszkadzano. Na różne sposoby. Celowo i przypadkowo w wyniku zbiegu różnych okoliczności. Na podstawie śledzonej części wydarzeń, próbowałem wyciągać wnioski. 
Brałem pod uwagę fakt, że wnioski wyciągnięte na podstawie tego, co mogłem obserwować, mogą być błędne. Przecież nie mogę widzieć i wiedzieć wszystkiego. Uniknąłem tkwienia w błędzie, zdając sobie sprawę z tego, że rzeczywistość może być inna.