Podczas spaceru, na gałęzi jednego z drzew, w pobliżu osiedla mieszkaniowego, zauważyłem butelkę. Była to taka butelka, w jakich sprzedawano kefir. Przystanąłem, popatrzyłem i zamyśliłem się. Przy tej okazji, przypomniały mi się butelki na mleko, śmietanę i takie plastikowe zamknięcia do butelek.
Próbowałem sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz, widziałem takie butelki w sklepie. Daremnie. Było to wystarczająco dawno. Popatrzyłem znów na tą butelkę. Była umyta. To ślad po kimś, kto tu kiedyś pracował i być może zapomniał ją stąd zabrać.
Rozejrzałem się dookoła. Stałem na resztkach wylewki. Z trawy wynurzały się malutkie kafelki o kilkucentymetrowych bokach. Pewnie była tu kuchnia, albo łazienka. Nie wiem tego, bo kiedy tutaj ktoś miał pracę, ja odbywałem służbę wojskową.
Podobno była tu jednostka wojskowa. Na pewno było OHP. To Ochotniczy Hufiec Pracy. I znowu przeszłość wraca. Takie hufce, były dla młodocianych i dorosłych. W hufcach dla dorosłych, można było się uczyć, pracować i odbywać służbę wojskową. Na luzie, bo zajęć typowo wojskowych mieli niewiele.
Pochodziłem sobie po śladach tego, co tu się działo ponad dwadzieścia pięć lat temu. Pozostały z tamtego okresu piwnice, resztki podmurówek, kilka kup gruzu, zrujnowany budynek i jedna niewykorzystana piwnica.
Były gałęzie poskładane w kilku miejscach i nawet stary Przekrój z sześciedziesiątych lat. Może ktoś, kto prenumerował te czasopisma już nie żyje. Patrząc na ślady zmarnowanej ludzkiej pracy, było mi smutno. I teraz, kiedy o tym piszę też.