niedziela, 27 stycznia 2013

KOSA - GROMADA

Kosa, to narzędzie jest następcą sierpa. Tego bez młota, gdyby komuś przeszkadzał z dowolnych przyczyn młot. Kosa wyprodukowana w Polsce, w czasach socjalizmu, miała na sobie napis Gromada.

Pewnie to nazwa firmy produkującej te narzędzia. Chciałem w internecie poszukać informacji o tej firmie. Niestety spam króluje. Wykonałem w tył zwrot i zrezygnowałem z poszukiwania informacji na temat tej firmy.

Pozostała niezaspokojona ciekawość, czy jakiś solidarnie nawiedzony młot, nie trafił tej firmy. Bo to, co solidarne młoty umieją wykonać perfekcyjnie, to podrzynanie polskiej gospodarki, bez użycia sierpa! 

czwartek, 24 stycznia 2013

GRY I ZABAWY Z DZIECIŃSTWA

Bywa, ze wspominam, jak bawiły się dzieci w czasach, kiedy sam byłem dzieckiem. Teraz przed blokiem, jakoś bardzo mało dzieci się bawi. Więc okazji mało, aby móc porównać, aby zobaczyć, co przetrwało do dziś.

Oczywiście nie spodziewam się ujrzeć gier planszowych przed klatką schodową. Ale były różne gry i zabawy, w które dzieci bawiły się przed blokami, na podwórkach. Choćby taka popularna piłka nożna i obawa o szyby w oknie.

Gra w noża, nie wiem, czy wszędzie tak to się nazywało. Gra polegała na wbijaniu noża w ziemię, rzucanego z kolana, łokcia, czy ramienia. Albo inna, też wbijało się nóż w ziemię i wewnątrz umownego pola zaznaczało się swój zdobyty teren.

czwartek, 17 stycznia 2013

ŁYŻWY

Przypadek sprawił, że przypomniały mi się łyżwy. Pierwszy raz na nogach łyżwy miałem dość wcześnie, ale to nie znaczy, że miałem jak się nauczyć jeździć. Pożyczyłem je sobie ze szkoły i w domu próbowałem je przyczepić do butów.

I tutaj spotkał mnie zawód. Nie miałem ani jednej pary butów, które nadawałyby się do jazdy na łyżwach. Łyżwy były przykręcane do butów. Do moich butów nie można było łyżew dobrze przymocować. 

Przypominam sobie dwa rodzaje mocowania łyżew. Jedne mocowane kluczykiem z tyłu i przodu przykręcane do butów. Drugie były mocowane do obcasa od spodu, a przód przykręcany do przedniej części podeszwy.

Inną przeszkodą był brak lodowiska. Wprawdzie były pozamarzane kałuże o dość dużych powierzchniach, ale były nierówne. Można się było trochę poślizgać, bo jazdą tego nazwać się nie dało. Jeżdzić nauczyłem się słabo, parę lat później.

Łyżwy przypomniał mi jeden z moich kolegów. Jest w posiadaniu bardzo starych, łyżew drewnianych. Do butów mocowano je paskami skórzanymi. Ciekawi mnie, jak się sprawowały skórzane mocowania łyżew. Jak długo łyżwy dobrze przylegały do butów.

Kolega pozyczył mi te łyżwy, abym mógł je sfotografować i Wam je pokazać. Na pewno nie wszycy mieli okazję widzieć tak stare łyzwy. Ja też, widziałem je pierwszy raz u niego. 
   

sobota, 12 stycznia 2013

RADIOAMATOR - RADIOELEKTRONIK

Jesienią ubiegłego roku trafiłem na wyrzucone bardzo stare czasopisma. Był to Przekrój, na nim widniał rok 1968. Sterta wyrzuconych gazet, leżała sobie niedaleko osiedla. Te stare gazety, przypomniały mi inne tytuły, które znikły z rynku.

Prenumerowałem przez kilka lat miesięcznik Radioelektronik. To następca miesięcznika Radioamator i Krótkofalowiec Polski. Niewielką wzmiankę o tych miesięcznikach znalazłem tu: http://pl.wikipedia.org/wiki/Radioamator_i_Kr%C3%B3tkofalowiec_Polski.

Dobrą informacją okazały się próby reaktywacji miesięcznika w wersji elektronicznej. Link do strony: http://www.radioelektronik.pl . Na tej stronie, umieszczono przycisk przekierowujący do strony, na której można założyć konto. Link:  http://www.radioelektronik.pl/index.php.  
   

KASPRZAK AMPLITUNER AT9100

Tym razem będzie o niegdyś popularnym stereofonicznym odbiorniku radiowym, produkowanym w Zakładach Radiowych Kasprzak. Miało toto oznaczenie AT 9100. Wzmacniacz o mocy nominalnej 60W, był marzeniem niejednego młodego, pragnącego narobić trochę hałasu.

Ten sprzęt był moim ulubionym produktem Kasprzaka z powodu jego wysokiej awaryjności. Najczęściej zawodziły użytkowników końcowe tranzystory mocy. Nierzadko do awarii dochodziło z winy użytkowników. Nieostrożne podłączanie zestawów głośnikowych, często uszkodzonych, nie pozwalało im się zbyt długo cieszyć sprawnym sprzętem.

Wzmacniacze były wyposażone w elektroniczne układy przeciwzwarciowe. Ich zadaniem było blokowanie przepływu prądu na wyjściu, przez zablokowanie tranzystorów mocy. To zabezpieczenie było nieskuteczne. Po tranzystory trzeba było jeździć, bo u nas ich nie było.

Podwyższało to koszty naprawy i niektórzy chcieli ode mnie gwarancji po naprawie. I zdarzyło się, że chcieli mnie oszukać, bo sprzęt się zepsuł nim minęła udzielona przeze mnie gwarancja. W jednym wypadku, awaria była spowodowana głośnikami, których cewka nie poruszła się centralnie w szczelinie i ocierała zwojami, wywołując krótktrwałe zwarcia. 

Ten użytkownik nie oszukiwał mnie świadomie, bo nie wiedział, że coś takiego może mieć miejsce. Przekonałem go w prosty sposób. Po podłączeniu moich zestawów o większej mocy, jego wzmacniacz zachowywał się poprawnie i tylko nieznacznie się zagrzał. Przy jego głosnikach zagrzał się dość mocno po kilku minutach grania. Taki sam efekt dało podłączenie drugiego, sprawnego wzmacniacza.

Przytrafił mi się miglanc, który sam zwarł wyjście sygnału z masą i jeszcze próbował mi wmówić winę. Kiedy poprosiłem go, aby mi pokazał sposób w jaki przyłączył głośnik, okazało się, że chciał podwoić moc wzmacniacza, szeregowo łącząc wyjścia obu kanałów. Tak więc przewód sygnałowy lewego kanału, spiął z masą kanału prawego. A głośnik przyłączył do pozostałych wolnych miejsc. No przecież mógł tak zrobić, bo ma kolumnę 100W. No i tym mnie wkurzył. Nie dość, że się nie zna, to jeszcze usiłuje oszukać kogoś, kto się zna.       

czwartek, 3 stycznia 2013

GDZIE TE BUTELKI?

Podczas spaceru, na gałęzi jednego z drzew, w pobliżu osiedla mieszkaniowego, zauważyłem butelkę. Była to taka butelka, w jakich sprzedawano kefir. Przystanąłem, popatrzyłem i zamyśliłem się. Przy tej okazji, przypomniały mi się butelki na mleko, śmietanę i takie plastikowe zamknięcia do butelek.

Próbowałem sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz, widziałem takie butelki w sklepie. Daremnie. Było to wystarczająco dawno. Popatrzyłem znów na tą butelkę. Była umyta. To ślad po kimś, kto tu kiedyś pracował i być może zapomniał ją stąd zabrać.

Rozejrzałem się dookoła. Stałem na resztkach wylewki. Z trawy wynurzały się malutkie kafelki o kilkucentymetrowych bokach. Pewnie była tu kuchnia, albo łazienka. Nie wiem tego, bo kiedy tutaj ktoś miał pracę, ja odbywałem służbę wojskową. 

Podobno była tu jednostka wojskowa. Na pewno było OHP. To Ochotniczy Hufiec Pracy. I znowu przeszłość wraca. Takie hufce, były dla młodocianych i dorosłych. W hufcach dla dorosłych, można było się uczyć, pracować i odbywać służbę wojskową. Na luzie, bo zajęć typowo wojskowych mieli niewiele. 

Pochodziłem sobie po śladach tego, co tu się działo ponad dwadzieścia pięć lat temu. Pozostały z tamtego okresu piwnice, resztki podmurówek, kilka kup gruzu, zrujnowany budynek i jedna niewykorzystana piwnica.

Były gałęzie poskładane w kilku miejscach i nawet stary Przekrój z sześciedziesiątych lat. Może ktoś, kto prenumerował te czasopisma już nie żyje. Patrząc na ślady zmarnowanej ludzkiej pracy, było mi smutno. I teraz, kiedy o tym piszę też. 

wtorek, 1 stycznia 2013

RADMOR

Radmor, stereofoniczny radioodbiornik, będący marzeniem niejednego lubiącego posłuchać muzyki. Lepiej brzmiącej, niż w zwykłym odbiorniku radiowym. Miałem szczęście stać się jednym ze szczęśliwych posiadaczy tego sprzętu.

Przypomniałem sobie o nim, przy okazji zakończenia jednego i rozpoczęcia kolejnego roku. Dlatego, że w tamtych czasach, było więcej takiej muzyki, jakiej lubię posłuchać. Sylwestrowa noc, to dla mnie, była noc spędzona przy magnetofonie i żonglowaniu kasetami magnetofonowymi.

Żeby wejść w posiadanie Radmora, musiałem wpłacić zadatek i czekałem ponad rok na swoją kolejkę. I wreszcie się go doczekałem. Bez korektora i bez głośników. To trzeba było dokupić osobno. Na zakup korektora pieniędzy zabrakło, a kolumny, były również rzadkim towarem w sklepach.

Już wtedy zaczynało brakować wielu rzeczy potrzebnych do domu. Towary drożały i trudno było sobie odłożyć w porę kwotę potrzebną do planowanego "grubszego" zakupu. Jeśli telewizor w danym okresie kosztował cztery i pół tysiąca złotych, to, w momencie zebrania takiej kwoty, jego cena była o jakieś dwa tysiące wyższa.

Brak odpowiednich głośników i rosnące w oczach ceny sprzętu elektronicznego, spowodowały rezygnację z zamiaru kupowania do kompletu korektora. Na porządne głośniki, poczekałem sobie również długo. Obecnie, sprzęt jest i czeka na półkach. Cóż, kiedy nie ma na to pieniędzy? Ale to już nie Radmor, nie takie audycje. A Radmora żal!!!