poniedziałek, 29 kwietnia 2013

ŚMIERĆ, ZABOBONY, SEN I REALIA

Myślę ten temat zakończyć tym wpisem, lub powrócić do tego tematu za jakiś czas. W snach, pomieszały się realne postacie z nierealnymi sytuacjami. Choćby taki przewoźnik, jeżdżący autkiem na baterie. I do tego nie swoim, lecz z wypożyczalni.
Ostatni sen, jest jednym z moich nielicznych snów, w którym pojawiają się istniejące na prawdę osoby. Przyśniły mi się też prawdziwe miejsca. Pierwszy raz we śnie wyraźnie widzę tyle miejsc i osób. I po raz pierwszy zapamiętuję tyle szczegółów. Jedyną osobą będącą całkowicie tworem sennych fantazji, jest pani prokurator. Jej twarzy ze snu nie pamiętam.
Fikcyjnym miejscem ze snu, jest wypożyczalnia samochodów na baterie, miejsca ze snu nie zapamiętałem. Nie utkwił w pamięci, ani jeden szczegół snu, który nawiązywalby do mojej aktywności w internecie. Zupełnie tak, jakby mnie tu nigdy nie było, jakbym nie wiedział niczego o istnieniu internetu. To na razie tyle.

niedziela, 28 kwietnia 2013

SEN, ZABOBONY I ŚMIERĆ ciąg dalszy.

Pierwsza noc, po śmierci kolegi i dziwaczny sen. Tym razem, śmierć ma wpływ na treść snu. Pierwszą postacią z nocnych widzeń jest jakaś pani prokurator. O coś mnie wypytuje, a potem, ponad moją głową wymachuje nogą. Odsłania przy tym co nieco odciśnięte w czarnych figach. Zaskoczony pytam, czy ćwiczy karate. Potwierdza.
Po wyjściu od pani prokurator, trafiam na znajomego przewoźnika, który jedzie po ulicy dziecięcą zabawką na baterie. Jak on się w tym zmieścił? Przyglądam mu się jak tym wjeżdża na czyjeś podwórko i przychodzi mi ochota zrobić mu psikusa. On wchodzi do domu, a ja mu to zabieram i próbuję toto odstawić w jego imieniu do wypożyczalni.
Kiedy tak z tym łażę, spotykam następnego kolegę. Elektryka z zawodu. Mam postawić u jego mamy piec. Dziwnym trafem, jego mama mieszka przy cmentarzu, w domu zamieszkiwanym, przez jeszcze innego znajomego. Na chwilkę się rozstajemy, bo obaj mamy coś do załatwienia.
Przy ponownym spotkaniu, tłumaczy się, że nie zdąży tam być, bo jutro jedzie już do pracy. Co ciekawe, ten kolega, dziś jedzie do pracy w realu, o czym mi powiedział wcześniej. Przed snem i nim dowiedziałem się o śmierci kolegi.
Pracujący przy ocieplaniu bloków, wyzwolili mnie z sennych majaków szuraniem packami po ścianach. Sen opisuję sobie, żeby w późniejszym okresie, nie musieć polegać tylko na pamięci.  

SEN, ZABOBONY I ŚMIERĆ

Przed południem przypomniał mi się jeden z moich snów. Nie umiem powiedzieć, kiedy ten sen miałem. Przypomina mi się tylko to, że we śnie, dentystka odmówiła mi rwania, lub leczenia zębów. Niektórzy wierzą, iż rwanie we śnie zęba, wróży śmierć krewnego.
W swoim śnie, zęba nie usuwałem, ani nie leczyłem. Jednak po południu, od sklepowej dowiedziałem się o śmierci mojego kolegi. Kolega to nie krewny i snu nie umiem w czasie umieścić. Coś nie daje mi spokoju.
Nie rozumiem dlaczego sen przypomniał mi się, nieznacznie wyprzedzając wiadomość o śmierci kolegi. Czy jest możliwe, by coś takiego podświadomie wyczuwać? Nie wiem, chyba nie. Myślę, że to tylko zbieg okoliczności.

piątek, 26 kwietnia 2013

ZAPACH WOLNOŚCI - Z KONSERWY.

Konserw ci teraz pod dostatkiem. Jakoś chętnych na nie brak, a może tylko tak mi się wydaje. Wspominam zapach i smak konserw produkowanych w czasach socjalizmu. Jakoś tak się składało, że polskie konserwy otrzymywałem zza granicy! Trafiały się także konserwy holenderskie i inne.
Obecnie konserwy polskiej produkcji, są równie śmierdzące, jak zagraniczne. Wygląd mięsa w konserwie też pozostawia wiele do życzenia. Niektóre konserwy są tak podłej jakości, że wyrażam obawy przed karmieniem nimi psów. Żeby nie wpadły w szał i nie pogryzły.
Moje żarty z obecnie produkowanych konserw, znalazły swoje potwierdzenie w rzeczywistości. Niektórych konserw nie ma w sprzedaży. A nie ma, bo, są przeznaczone jako dary dla ubogich. I są one rozprowadzane przez różne charytatywne organizacje.
Nie mam pojęcia, jak można dawać ludziom do jedzenia takie coś, czego nawet psy i koty nie chcą się czepić! Nawet te wygłodzone, omijają szerokim łukiem owe dary serca. Może by tak darczyńcy dokonali publicznej degustacji swoich darów i tym sposobem, zachęcili głodne psy i koty do spożycia tych smakołyków?  

niedziela, 14 kwietnia 2013

PETIT I ALBERTY

W czaszach mojego dzieciństwa, a i później także, były takie herbatniki. Kosztowały niewiele. Były to smaczne ciasteczka. Już nie potrafię sobie przypomnieć kiedy znikły z półek. Jednak wydaje mi się, że dotrwały do zmiany ustroju na lepszy i potem znikły.

Znikły, a może w słusznym demokratycznie bezkrytycznym szale niszczenia wszystkiego co polskie, wycofano je z produkcji. Może tylko zmieniono nazwę na słuszniejszą. Taką, która będzie się dobrze kojarzyć. Choćby taka kinder niespodzianka. Jak to czysto po polsku nazwano. Prawda?

czwartek, 4 kwietnia 2013

Z DAWNYCH ROZMYSLAŃ.

Kiedyś interesowały przeznaczenie, sny i sprawdzalność innych wróżb. Dotarł do mnie argument, jakoby wróżenie było pomocne. Rzekoma pomoc, polegała na szansie ostrzeżenia kogoś przed grożącym mu niebezpieczeństwem, dzięki czemu, mógł go uniknąć.

Czytałem horoskopy dla swego znaku w różnych gazetach. Z horoskopów dowiadywałem się najdziwniejszych rzeczy. W jednej gazecie pisali, że w najbliższym tygodniu zarobię dużą kwotę pieniędzy, a w drugiej gazecie pisało, że zostanę okradziony z biżuterii. Żaden horoskop nie był trafny. Chodziłem jeszcze do szkoły i żaden zarobek w grę nie wchodził. Jakim sposobem miałem być okradziony z biżuterii, której nie posiadałem, nie małem pojęcia.

Z ciekawości zacząłem czytać horoskopy dla wszystkich znaków. Miałem niezły ubaw. Zdarzało się, że niemal to samo przepowiadano wszystkim. Tyle, że innymi słowami. No to fest. Wierzących horoskopom, jakoś to nie zrażało i nie robiło na nich wrażenia. Bzdurą, jest twierdzenie, że wróżbą można kogoś uchronić przed jakimś niebezpieczeństwem. Nie można! Jeśli wróżby się sprawdzają, to przepowiedzianego niebezpieczeństwa nie da się uniknąć. Można potłuc o zadek przepowiednie, których spełnienia daje się uniknąć. Są nietrafne. 
Baran jest jednym ze znaków. Takich baranów jest pokaźna ilość i prawdopodobieństwo, że dla kogoś horoskop okaże się trafny, jest całkiem realne. I dlatego, zawsze znajdą się jakieś barany wierzące w horoskopy.