niedziela, 14 grudnia 2014

STAN WOJENNY.

Minęła kolejna rocznica wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. W początkowej jego fazie problemem swobodne poruszanie się nawet po najbliższej okolicy. I po godzinie 22. Kilka razy po tej godzinie przechodziłem obok patrolu, ale patrol mnie nie zatrzymywał do kontroli. Patrol odwracał się do mnie plecami, dzięki czemu, nie musiał mnie widzieć.
W pracy podsuwano jakieś zobowiązania do podpisania. Nie wiem jak to wyglądało, gdyż tego czegoś nie podpisałem. Odpowiedziałem, że mam umowę z zakładem pracy już podpisaną i nie innej nie podpiszę. Nie byłem internowany, bo nie byłem aktywistą Solidarności. Dziś ze wstydem muszę się przyznać, że należałem do tego związku, a ulgę przynosi mi fakt, że krótko.
Solidarność była zdelegalizowana. Kiedy znowu można było zakładać i należeć do innych związków zawodowych, niż "jedynie słuszne", nie wstąpiłem do żadnego. Pozostałem bezwiązkowy, tak samo, jak i bezpartyjny. Stan wojenny mnie nie cieszył i czekałem z niecierpliwością na jego zniesienie.
Strajki uważałem i uważam za szkodliwe dla kraju. Nie chciałem w nich brać udziału. Zdarzyło się raz, że grożono mi pobiciem, jeśli nie będę strajkował. Skończyło się na pogróżkach. Nikt mnie pobić nie próbował. Okres trwania stanu wojennego przetrwałem niemal zupełnie spokojnie. Jednak był w tym czasie pewien incydent, którego prawdziwe skutki odczułem dopiero w rzekomo wolnej Polsce!